piątek, 24 grudnia 2010

Zdrada zawsze boli. Zawsze .

Szłam nieodśnieżnych chodnikiem, dumna z podniesioną wysoko głową. Czułam jak pod moimi stopami ugina się śnieg i wsłuchiwałam się w ten specyficzny dźwięk. Lubiłam go , lubiłam to że słyszę go tylko zimą. Czarne szpilki głęboko schowane w torebce obijały się o pomadki, lusterko i jakieś bzdury. Niebo już robiło się szare, na ulicach zapaliły się kolorowe lampki, zielone , czerwone, niebieskie. W oknach sklepowych widniały obrazy reniferów , gwiazdorów i bałwanów. Niektórzy kończąc pracę ze szczerym uśmiechem zamykali sklep śpiesząc się do ukochanej rodziny. Wybuchnęłam śmiechem kiedy potknęłam się o dużą zaspę. Słyszałam śmiechy dzieci bawiących się w śniegu i ich rodziców wołających do domu. Przechodziłam koło pary staruszków. Szli bardzo powoli z powodu śliskiego podłoża. Pani trzymała swojego małżonka pod ramie, spoglądając co jakiś czas na jego uśmiech, tak ciepły. W lewej ręce trzymałam złotą plastikową torebkę a w niej owinięte kokardą opakowanie od perfumu marki Playboy'a. Wiedziałam że on kocha ten zapach tak samo jak ja. Przyśpieszałam kroku z każda chwila, byłam coraz bliżej jego przytulnego domu. Weszłam na klatkę. Rozejrzałam się czy przypadkiem nie idzie wyprowadzić psa. Pięknego, ogromnego psa. Uwielbiałam się w niego wtulać, czasem nawet mój zazdrośnik zażucał mi że wolę przytulać psa po czym żucałam się na niego namiętnie całując i przygryzając słodkie wargi. Zdjęłam ciepłe buty i założyłam szpilki w których , nie przeczę wyglądam zajebiście. Przejżałam się w lusterku, poprawiłam fryzurę i delikatnie makijaż. Po schodach szłam powolutku. Serce biło mi jak szalone. Pierwsze święta razem. Przypomniałam sobie jak równy rok temu , 22 grudnia pierwszy raz podarował mi pocałunek. Nie będę opisywać teraz tych wszystkich przeżyć... ważne że to miały być nasze pierwsze święta spędzone razem. Już myślałam o czerwonym winie i jego najlepszym roczniku, nowym kominku i szklanym stole. Stałam już przed jego drzwiami. Zapukałam dwa razy aż mi otworzył. Zobaczyłam go stojącego w samych bokserkach.Były czerwone w białe kropki. Zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam. Patrzył na mnie ździwony.
- Cześć kochanie. Tak wcześnie? - przepuścił mnie niechętnie wpuszczając do środka.
- Tak. Umawialiśmy się na tę godzinę . Czy to źle że przyszłam pięć minut wcześniej. Ah ta twoja dokładność - uśmiechnęłam się zdejmując płąszcz i rzucając na wieszak. Na kanapie zobaczyłam różowy jedwabny szlafrok. " może nie zdążył zapakować" pomyślałam. Usiadłam więc w czerwonym okrągłym fotelu, założyłam nogę na nogę i patrzyłam na ukochanego.
- Y , tak oczywiście. No wiesz przez te pięć minut ubrałbym się słońce - podrapał się po karku i szedł w stronę sypialni.-
- Dobra, dobra. Śliczne masz te bokserki - powiedziałam zdejmując szal i żucając go na kanapę.
- Ja zaraz wychodzę słoneczko, było wspaniale, do zobaczenia po świętach, zadzwoń do mnie kiedy ta twoja wyjedzie - ktoś zawołał z łazienki. Nagle otworzyły się od niej drzwi , najpierw para wyłoniła się następnie postać młodej kobiety. Niska blondynka o dużych piwnych oczach owinięta w biały ręcznik mojego chłopaka. Wstała i patrzyłam na nią nie dowierzając.
- Dobra już się ub ... - nie dokończył. Po policzku spłynęła czarna łza, Rzuciłam prezentem dla niego o ziemię. Usłyszałam trzask drogiej butelki.
- Jak mogłeś... w Świętą! Tu draniu! A ty suko wynoś się stad! Tania szmata!! Kurwa mać wynocha!! - zaczęłam krzyczeń. Wypchnęłam ją przed drzwi rzucając w nią jej szlafrokiem. Wbiegłam do sypialni , zobaczyłam rozżucone rzeczy. Biały stanik i majtki , obok spódniczka i czarna bluzka z napisem "Zara". Wszystko wzięłam w dłoń i pchnęłam jej w twarz po czym trzasnęłam drzwiami tak że cały apartament się zatrząsł.
- To nie tak , kochanie . - próbował mnie przytulić. Zaczęłam go okładać pięściami. Biłam jego klatkę piersiową , okładałam dłońmi jego twarz z całej siły. Na jego białej koszuli pojawiły się czarne smugi.
- Wiesz co ?? Kurwa sama nie wiem jak to powiedzieć , co ci wygarnąć. Dlaczego? Wydaje mi się że to banalnie głupie pytanie. Absurdem było zaufanie ci!! Wiedziałam że każdy jest taki sam a jednak do cholery jasnej uwierzyłam że ty akurat jesteś inny! Dziś jest boże narodzenie a tobie dziś w nocy ssała kutasa jakaś dziwka!! Pierdol się skarbie !! - wyrwałam się z jego objęć. Wybiegłam z domu , biorąc w jedną rękę torbę i płaszcz. Nie żałowałam tej sceny wiedziałam że skurwielowi się należało. - Cholera - krzyknęłam kiedy poczułam jak ułamał się obcas. Zdjęłam buty i przez całą drogę powrotną trzymałam je w dłoni. Nie miałam Ochoty ubierać drugich butów nie miałam siły , gołymi stopami szłam po zimnym śniegu wręcz biegłam. Dręczył mnie smutek i dusiłam się płaczem. Chciałam krzyczeć! Co chwile dzwonił telefon a na wyświetlaczu " skarb :** ". Czego on chciał nie miałam pojęcia i tak dobrze wiedziałam co się stało. Po prostu mnie zdradził , po prostu mnie cholernie zranił i złamał serce bez litośnie. Rozprysłam się na miliony małych kawałków , których nigdy nie pozbieram.
- przepraszam , kocham cię , nie chciałem - usłyszałam jak krzyczy.
- wsadź sobie w dupę te przepraszam - wybuchnęłam . nie wybaczę mu tego , nigdy choćbym nie wiem jak go kochała , nie wybaczę że inna go całowała podczas kiedy mnie mówił że jestem jego przeznaczeniem .

4 komentarze:


* Napisz, że obserwujesz, a zrobię to samo :)
* Przeczytaj chociaż połowę tego co napisałam.
* Pisz co sądzisz.