piątek, 31 grudnia 2010

Sylwester .

Cześć kochani. Dziś jest wyjątkowy dzień, koniec roku 2010. Przeżyłam w nim wiele dobrych jak i złych chwil , kochałam , śmiałam się , płakałam i czasem myślałam że nie dam sobie rady.Każdy ten rok przeżył inaczej , niektórzy będą go milej wspominać inni mniej, ale sylwestrowa noc jest uczczeniem końca tego czasu i każdy powinien przeżyć go tak aby zapamiętać tę noc na całe życie. Szampan, tańce i muzyka. Oczywiście dla tych co lubią nie ma imprezy bez alkoholu, ja osobiście nie piję  :).
Więc życzę wszystkom niesamowitej zabawy , szczęscia w nowym roku , odnalezenia miłości lub przetrwania wszystkich najgorszych chwil z obecnym partnerem. Zdrowia , zdrowia ale to też zależy od szczęscia. Oddanych przyjaciół, powodzenia w szkole , sporcie , spełaniania marzeń i wszystkiego czego tak chcecie ;*

czwartek, 30 grudnia 2010

Cześć. Kocham Cię.

Siedziała na ławce ubrana w najlepsze rzeczy. Nerwowo pocierała ręce i wpatrywała się w kafelki chodnika. Podniosła wzrok i spojrzała na niebo. Czuła jak łzy zaczęły jej lecieć po policzkach , koniec , nie będzie tędy przechodził, pomyślała i ukryła twarz w dłoniach po cichu zaczynając płakać.
- Agata? Agata to ty? - powiedział do niej Dawid przysiadający się.
- Dawid? - podskoczyła i szybko poprawiła fryzurę i otarła spod oka tusz, choć się nie rozmazał.
- Nie rozmazałaś się - zaśmiał się chłopak.
- Świetny ten nowy tusz - powiedziała dziewczyna uśmiechając się słodko.
- Czekasz na kogoś? - spytał Dawid patrząc na zaschnięte łzy na jej idealnej twarzy.
- Nie - odpowiedziała - Tak - dodała po sekundzie.
- Co się stało? Płakałaś. - zauważył.
- Prostownica za wolno się nagrzewa, chłopak mnie nie kocha , plotkara trwa za krótko , nie mam predyspozycji na top model - powiedziała strasznie szybko Agata. Dawid dużo nie zrozumiał ale najważniejsze usłyszał,
- Chłopak Cię nie kocha .. ?-
- No nie.
- I czekasz tu na niego? - uśmiechnął się do siebie jakby wiedział że to nierealne aby go spotkała.- Często tędy przechodzi? - dodał po chwili namysłu.
- Często tędy przechodzisz?
- Tak sobie.
- Noo on tu tak sobie przechodzi.
- Ale ja to właśnie przed chwila powiedziałem moze go znam - przysuną się do niej. Czuła jak ocierają się ich ramiona. Jego ciepły oddech i perfum który nie tylko ona czuła. Miał taki intensywny zapach. - Mieszka niedaleko? Ej ... O boże Agata. - przerwał i spojrzenie mu zamarło.
- Zrozumiałeś? Brawo. Głupio wyszło,ale cholernie mi się podobasz... serio . - jaki idiota, pomyślała wstając z ławki. Pogładziła swoje lekko pogniecione leginsy. Kiedy już miała odchodzić chwycił ją za nadgarstki.
- Ja wiedziałem. Nie byłem pewien ale od dłuższego czasu zauważyłem że jesteś dziewczyną.
- Co za spostrzegawczość - powiedziała oburzona po czym poszła w lewo lecz po kilku sekundach wróciła się. Zaczęła iść w prawo.
- Yhm, tędy będę mieć bliżej - burknęła i z wysoko podniesioną głowa ruszyła przed siebie. Dawid się zaśmiał tylko i patrzył jak odchodzi. Po chwili jednak zrobił się poważny i pognał za dziewczyną.
- Nie o to mi chodziło - zaczął się tłumaczyć nie zasługując nawet na spojrzenie Agaty.
- Nie umiesz dobierać słów chłopaku - nadal szła szybkim krokiem wpatrując się w przestrzeń.
-Chodziło mi o to że zauważyłem że jesteś ładna - spojrzała na niego zdziwiona. Miała ochotę uciec. Wcześniej nie była? Z każdym słowem wydawało się że obrażał ją co raz bardziej.
- Dobra , prosto z mostu, chodziło mi o to że nie tylko jesteś koleżanką z klasy ale fajna z ciebie dupa to znaczy dziewczyna - uśmiechnął się wyglądał jakby bał się jej reakcji.
- Już lepiej - puściła mu oczko i zatrzymali się. - Nie musisz za mna iść - powiedziała już zwalniając. Błagała w myślach aby jednak poszedł. Serce biło jej jak szalone ale nie chciała dać po sobie tego poznać. Cieszyło ją to że chłopak jej marzeń uganiał się teraz za nią i do tego plątał mu się język. Mimowolnie się uśmiechając pomachała mu na pożegnanie.
- Agat , Agat no czekaj , odprowadze cie - dotrzymywał jej kroku. Już nie był zdenerwowany. Kiedy dotarli niedaleko jej domu mówiła ze sobie poradzi.
- Teraz gdzie? - spytał chłopak rzadko bywający w tej okolicy.
- Przez ciemne pole albo na okolo. Przez pole krócej więc pójdę już sama sto razy już tędy szłam - zawsze bała się tamtędy chodzić ale zawsze przełamywała strach. Szła spokojnie słuchając muzyki zagłuszając niespokojne bicie serca , ze strach zawsze sztywniała, nie mogła dla poprawienia humoru śpiewać pod nosem. Im byłą starsza z jednej strony bała się mniej a z drugiej o wiele, wiele , wiele bardziej.
- To na mojej warcie nie pójdziesz sto pierwszy raz. - uśmiechną się seksownie - Może jest tu na tym odludziu miejsce gdzie można usiąść - spytał wbijając ręce do kieszeni.
- Tak , koło torów - wskazała ręką - jest murek , co prawda nie kanapa ani poduszki ale murek , tylko jest tam ciemno ale fajne miejsce. - często tam przesiadywala z kumplami. Na tym "odludzi" mieszkali sami chłopacy nie liczac dwóch dziewczyn młodszych od niej o cztery lata,ale tego mu nie chciała mowic.
- To co. Chodźmy - poszedł w stronę którą wskazała Agata.Usiedli na murku. Znów przechodziły ją dreszcze z kategorii tych przyjemnych.
- Wiesz, pewnie ci głupio - przerwała mu.
- No tak , bo głupio wszyło że wyjechałam z tym że za tobą szaleje i że miałam nadzieje że cie spotkam. Masz mnie za wariatkę? Ja mam siebie za idiotkę - wiedziała ze za dużo mówi, ale jakaś siła nie dawała jej sie opanować.
- Dobra, dobra.Nie mam cie za wariatkę. To urocze - zaśmiał się a jej twarz oblał rumieniec. Dobrze że było ciemno. - Od dawna chciałem to zrobić - powiedział cicho i objął Agatę. Mocno ją przytulał i zanurzył się w jej gęstych brązowych włosach. Fascynował się ich zapachem. Brzoskwinia. Tak to był zapach brzoskwini. Zastygli tak na paręnaście minut. Nic nie mówili. Chwila trwała i trwała, magiczna. Agata czuła jak przepływają ją fale energii, strasznie zrobiło jej się gorąco. Miała przymknięte oczy , to jej pomagało wsłuchać się w jego oddech. Głowę miała tak blisko jego ciepłego serca. Mogła policzyć ile razy bije na minute , dotknąć jego klaty i wręcz ucałować jego szyję, Miała ochotę oddać sie pokusie i musnąć wargami jego szyje , obojczyk czy tez ramie. W pewnym momencie Dawid odsuną sie kawałek i patrząc jej głęboko w oczy przybliżył swoje usta do jej ust. Dzieliły je milimetry a nawet mnie. Jego przyjemny oddech czuła w sobie. Jak poparzona odskoczyła. Patrzył na nią zdziwiony.
- Na pewno tego chcesz? Nie chce ufać bez podstaw - w oczach pojawiła się łza. Myślała tylko o tym by on jej nie zobaczył choć i tak już widział jak płakała. Choć siedzieli nogi jej się trzęsły , co chwile sprawdzała czy z nerwów nie zdrapała jasnego lakieru z paznokci.
- Tak, zaufaj mi, możesz. Nie popełnię znów tego błędu. Nie spieprzę szansy na miłość i nie będziesz płakać.Obiecuje - szepną przysiadającbębnie totolotka. Uśmiechną się łobuzersko. Uwielbiała ten wyraz jego twarzy. Nagle ich wari się dotknęły , czułą jak delikatnie muska jej usta. Najpierw powoli , rozkoszując się ich smakiem , potem coraz namiętniej. Przygryzał je delikatnie wsłuchując się w szybki oddech partnerki. Przytulał ją , podpierał jej głowe dłonią , czasem głaskał po włosach , dotykał karku swoimi zimnymi palcami. Motyle w jej brzuchu urządziły sobie dyskotekę kiedy ich języki się spotkały. Bawiły się ze sobą nie mogąc złapać tchu. Od tej chwili ten murek był najważniejszym miejscem  w ich życiu, na zawsze.
 źródło : anime

wtorek, 28 grudnia 2010

Serca się przyciągają. #2

Siedzieliśmy na przeciwko siebie trzymając się za ręce. Nie znałam go jeszcze dobrze, nic nie wiedziałam o jego przeszłości o jego rodzinie a o samym Piotrku też nie wiele. Mówi się " nie patrz co było patrz co jest i co będzie ", ale jednak chciałam wiedzieć co robił wcześniej , kim był i jaki był.
- O czym tak myślisz? - spytał budząc mnie z zamyślenia.
- O Tobie - odpowiedziałam ściskając trochę mocniej jego dłoń.
- O mnie? Przecież jestem tuż obok - uśmiechną się i rozluźnił nasz uścisk.
- Tak , nic o Tobie nie wiem a chciałabym . Wiem że kiedy będziesz chciał to powiesz mi sam. - uciekłam wzrokiem. Nie chciałam aby pomyślał że jestem natrętna namolna czy coś w tym rodzaju. Chwycił mnie za brodę i skierował moją twarz w swoją stronę.
- Co chcesz wiedzieć? - wziął głęboki oddech. Nie wiedziałam o co pytać. Postanowiłam nie dociekać jego przeszłości.
- Na imprezie na której się poznaliśmy nie wypiłeś ani grama. Nie pijesz? - zaczął się śmiać ale jego oczy były poważne.
- Nie poznaliśmy się na imprezie - powiedział a ja zdziwiona patrzyłam na jego uśmiech.
- Widzę że mnie nie rozumiesz - i miał racje , w ogóle go nie rozumiałam , czy on czytał mi w myślach?
- Nie czytam ci w myślach widziałem to po twojej minie - dodał po chwili. Ta i on mi w myślach nie czyta?
- Poznaliśmy się przed clubem kiedy ochoczo uratowałaś mnie i zakochałaś od pierwszego wejrzenia we mnie - zaczerwieniłam się ale czułam się pewna siebie.
- A ty we mnie nie ? - rzuciłam szybko.
- Tak , w Końcu jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie , nie odpowiedziałem ci na pytanie... - zaśmiał się, uwielbiałam jego śmiech , uroczy , nadzwyczaj wesoły. Miał taki męski głos , taki seksowny , pobudzający wszystkie zmysły we mnie.
- Więc... - zaczął - Nigdy w życiu nie miałem w ustach alkoholu , mój ojciec był pijakiem , kiedy wypił był agresywny i bił mamę ... do póki nie byłem na tyle duży żeby mu się postawić. Boje się że ja też będę agresywny , nie wiem jaki będę ale nie chcę być taki jak on . Potrafię bawić się bez procentów. Uwarzasz mnie za idiotę - nie odpowiedziałam przez dłuższą chwilę. Nie spodziewałabym się że miał w rodzinie alkoholika.
- Teraz już w ogóle jesteś duży - uśmiechnęłam się sztucznie - jak mu się postawiłeś ? - spoważniałam .
- Zajebałem mu jak chciał uderzyć Agatę -
- Agatę ? - pomyślałam że ma siostrę , od razu miałam Ochotę ją poznać.
- Nie , Agatka to moja mama - wyszczerzył zęby. Mówił do mamy po imieniu . Tak to się nazywa szacunek, ale może jego mama jest taka? Wyobrażałam ją sobie jako bardzo elegancką kobietę lub hipiskę która kocha świat.Dlaczego? Nie wiem.
- Agatka to spoko laska , ja muszę lecieć - powiedział całując mnie na pożegnanie.
- Gdzie?? - musiałam zapytać bo sam by mnie nie oświecił.
- Mam do załatwienia pewną sprawę - uścisną mnie jeszcze raz i odszedł. Patrzyłam na niego do momentu aż nie znikną za rokiem. Gdzie szedł? Pewną sprawę? Nie miałam pojęcia o co mogło mu chodzić. Postanowiłam więc iść do Oliwi.
- Cześć Sracia - powiedział wychodzący z jej mieszkania Krystian. Jeszcze się ubierał. Pewnie znów oddali się rozkoszy. Ja nigdy tego nie robiłam , nie wyobrażałam sobie jak to jest. Chciałm aby to był moment wyjątkowy i ktoś wyjątkowy. Myślałam w ten sposób o Piotrku ale czułam się głupio. Zawstydzał moje myśli, dosłownie.
- Cześć, cześć - pomachałam mu jeszcze . Weszłam do mieszkania. Jak zwykle miała porządek wszystko poukładane i wyczyszczone.
- Oliwa , nie ma twoich starych znowu ? - usiadłam przy ławie w salonie. Ława była z ciemnego drewna , wyglądała jakby warzyła z tonę , styl mieszkania klasyczny. Kominek , żyrandol, bardzo bogaty. Oliwi i jej rodzinie nie brakowało pieniędzy.
- Tak , starzy w delegacji a brat gdzieś pojechał na wycieczkę - nagle pokazała mi się przyjaciółka. Ubrana w śliczną niebieska sukienkę.
- Cokolwiek - powiedziałyśmy razem. To było nasze ulubione słowo. Wybuchłyśmy śmiechem.
- A ty co tak się odszczeliłaś? - spytałam perfidnie ją mierząc.
- Idziemy na zakupy mała. Gdzie masz Pitera? - powiedziała jakby kpiła ze mnie.
- Jaki jest w łóżku Krystian - znów się śmiałyśmy.
- Dobra dobra , chodź już. - ubierała już płaszcz. Szybkim krokiem podeszłam do niej i przytuliłam/
- A ty co tej - powiedziała zerkając na mnie z sarkazmem w głosie.
- Dawno się nie widziałyśmy - krzyknęłam .
- To prawda kochana - przytuliła mnie. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy.
***
- O boże dziś się mega okupiłam - zaczęła Oliwia kiedy już wracałyśmy.
- Tak - nie było we mnie entuzjazmu choć też kupiłam sobie pełno ciuchów.
- Co jest?- od razu zauważyła ze coś mnie trapi.
- Piotrek miał do załatwienia jakąś sprawę i nie powiedział o co chodzi - szepnęłam.
- No weź, pewnie nic ważnego albo ci powie niedługo. Nie martw się - uśmiechnęłam się szczerze. Nagle zobaczyłam jak Piotrek wychodzi z jakiegoś mieszkania. Nie ze swojego. Szedł wściekły. W drzwiach stała jego była dziewczyna śmiejąca się i gładząca po brzuchu....

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Święta przysięga .

Niespokojnie chodziła po mieszkaniu , wypatrywała go przez okno lecz wciąż go nie było. Telefon nie odpowiadał , nie miała z nim kontaktu. Zegar wybił jedenastą w nocy kiedy rozległy się kroki w mieszkaniu. Zdenerwowała zerwała się z łóżka rzucając w kąt swoją ulubioną powieść.
- Jesteś ! Nareszcie! - krzyknęła gdy tylko się jej pokazał.
- Tak , mam nadzieje że się nie denerwowałaś kochanie - przywitał ją słodkim pocałunkiem. Zdejmując koszule zmierzał do toalety.
- Denerwowałam to mało powiedziane! Myślałam ze , że nie wiem co myślałam! -
- Ale już jestem - powiedział zamykając drzwi toalety.
- Tylko tyle masz do powiedzenia !! - Rozdrażniona jego zachowaniem usiadła na kanapie. Usłyszała dźwięk puszczanej wody. Czuła się urażona i niezadbana. Wstała i wzięła jego koszulę z zamiarem złożenia jej. Poczuła zapach damskich perfum , dosyć ostrych i wyzywających , z jednej strony wręcz odrzucających. Wiedziała że takich nie używa. " Pewnie koleżanki z pracy" tłumaczyła sobie podświadomie sama w to nie wierząc.
- Ładne perfumy - powiedziała do  męża mierząc go i obserwując jego ruchy.
- Tak wiem , to te od ciebie - puścił do niej oczko , jeszcze wycierał mokrą głowę - Idź spać , ja też za raz pójdę. - dodał.
- Od kiedy kupuje ci damskie zapachy? - mruknęła.
- Damskie ? - zdziwiony wziął od niej koszule i powąchał - Mym .. to nie jest damski zapach!! -
- Jutro też tak pachnij , a i pokaż mi ten perfum kochanie - wyraźnie zaakcentowała wyraz" kochanie" , miała złe przeczucia.
- Jutro nie mogę - szepną do siebie - Idź spać ! Zmęczona jesteś! -  krzykną w końcu.
- Może mi powiesz że zapachów nie odróżniam - zarzuciła mu. - Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - cisnęła koszulą o ścianę , miała ochotę ją spalić , zjeść ... no może nie zjeść ale zniszczyć ją. Nie chciała nawet myśleć że ją zdradza, tak się kochali a przy najmniej takie sprawiali wrażenie. Na drugi dzień kiedy się obudziła jego już nie było. Posprzątała trochę w domu aż wyszła. Była umówiona ze swoją najlepszą przyjaciółką. Znały się od lat , wiedziały o sobie wszytko , wszystkie szczegóły pocałunków i seksu , dosłownie wszystko.
- Cześć , co się stało? - spytała Patrycja.
- Nic .. no dobra mam pewną teorię - powiedziała  Ada chwytając torebkę i przyciskając do piersi.
- Usiądźmy i mi wszystko opowiesz kochana - za proponowała koleżanka. Usiadły na dworze , w pobliskiej kawiarni , zamówiły napoje i zaczęły rozmawiać. Adrianna opowiedziała całą sytuację swojej bratniej duszy.
- I co? Ta twoja teoria to że ma na boku kogoś? - wzięła głęboki wdech.
- Tak tak jest!! - popłynęły jej łzy.
- Co się stało ? to tylko przypuszczenia. - Nagle zaczęła wskazywać swoją prawą ręką na lokal na przeciwko . Stał tam Mateusz całujący jakąś młodą dziewczynę. Była śliczna , wyglądała jak księżniczka. Miała długie rude włosy upięte w elegancki kok , czarne leginsy , okrywające długie zgrabne nogi i krótki czerwony płaszcz idealnie dopasowany do smukłej figury dziewczyny. Mąż Ady właśnie przytulał nastolatkę gładząc ją po policzku. Nie wahając się zadzwoniła do niego by sprawdzić czy to on , czy się nie myli. Krztusząc się płaczem chwyciła za motorole i wybrała numer .
- K..kk.. kochanie, gdzie jesteś - powiedziała jąkając się. Nie miała wątpliwości to był on. Odebrał szybkim ruchem telefon i poddenerwowany odebrał.
- Jestem w biurze i robię papierkową robotę , będę dziś wcześniej kocie - kłamał , kłamał w żywe oczy , właściwie w martwy telefon ale to nie robi różnicy , kłamał !! Nie mogła uwierzyć , że chłopak . już mężczyzna zdradzał ją. Kochała go przez 15 lat licząc razem kiedy on o tym nie wiedział. Matowe czerwone paznokcie wbijała w jaskrawy obrus.
- Spójrz w lewo i powiedz " to nie tak" , z nami koniec misiu - krzyknęła do słuchawki.Mateusz zrobił co kazała ale nie zdążył nic powiedzieć , perfidnie jeszcze dał buziaka młodej rudawej kochance i wybiegł za żoną.
- Potem zadzwonię - krzyknę na wychodnym do Patrycji która jeszcze ją wołała.
W domu rozpętało się piekło. Przy najmniej dla Ady. Krzyczała okładała go pięściami i groziła nożem. Przepraszał ją , mówił że kocha lecz nic to nie dawało.
***
- Wynocha - krzyczała wyrzucając jego rzeczy z balkonu. - Nie chce cie znac !! Ciesze się ze juz jutro będzie po wszystkim!! Głupi chuju! - dodała nie przestając płakać. Drażniły ją emocje , to wszystko co w sobie dusiła , nie mogła ustać w miejscu , święty związek małżeński zniszczony przez jakąś małolatę i mężczyznę do tej pory jej życia. Nie widziała co ze sobą zrobić , była zbyt dojrzała żeby myśleć o samobójstwie i zbyt młoda żeby wiedzieć co dalej zrobić ze swoim życiem. Popełniła grzech ciężki rozwodząc się , ale sprawy religijne najmniej ją obchodziły , to on rżnął jakąś młodą dupę kiedy ta czekała na niego martwiąc się i czasem myśląc o najgorszym.
- Kochałam Cię skurwielu - wykrzyczała, czuła jak całe miasto na nią patrzy , jej krzyki powodowały płacz dziecka sąsiadów i chyba trzęsienie ziemi.
- Nie mam gdzie mieszkać - mówił Mateusz niezdarnie łapiąc swoje ubrania , buty , raz dostał butelką perfum.
- To te są damskie? Przecież nie używasz damskich! O tak to tej małolaty! U niej kurwa zamieszkaj !! - wyrzucała z siebie kiedy cisnęła w niego butelką tanich perfum. Trzask pękającego szkła rozzłocił ją jeszcze bardziej, to był koniec ich sielanki , jej sielanki , koniec małżeństwa , początek plotek , pogłosek. " niech tylko spotkam te głupią szestastke która zniszczyła mi życie " myślała. Siedziała z lampką wina na balkonie, trzymając w ręku jego koszule , jej ulubiona. Nie stal już na dole , nie mial nawet po co wracać walizki tez wyrzuciła , ale koszuli nie oddała, potem ją podarła , spaliła.


Głupie nastolatki " kochające " żonatych facetów. Dla tych mężczyzn to zabawa a może zniszczyć rodzinę. Dają dupy starszym facetom nie myśląc o konsekwencjach( nie mówię o prostytutkach taki zawód), mówię o charakterze .. dziwki , która na miejscu tej kobiety prawdopodobnie życie by sobie odebrała!! Idiotka..


Jutro - 28 grudnia 2010r. pojawi się drugi roździał "Serca się przyciągają." , zainteresowanych zapraszam do czekania , czytania oraz komentowania !! :) :) 

Krótkie .

Zamkną jej dłoń w swojej. Uważnie przypatrując się jej oczom , odgarną kosmyk jej niesfornych włosów. Podarował jej malutkie pudełeczko. Granatowe ze złota kokardką.
- Nie będę płakać , nie będę płakać - mówiła. To był wyjątkowy dzień , już rok ze sobą wytrzymali, przetrwali wszystkie bolesne upadki i niesamowite powstania.
- Płacz kochanie, nie udawaj , nie musisz być silna - uśmiechał się tak jak zwykle, łobuzersko i uroczo. Znów widziała ten błysk w jego oku, tak bardzo go kochała. Wiedziała, że zna ją na wylot, że wie jaka jest wrażliwa i uczuciowa. Otwierając pudełko jej oczom ukazał się srebrny pierścionek z malutkim kwiatkiem na zewnątrz. Nie mogła się powstrzymać i pomoczyła go łzami .
- Dziękuję , jest śliczny - wyszeptała.
- Choć to nie są oświadczyny , mam nadzieje że zapamiętasz ten moment - powiedział zakładając na jej chudy palec pierścionek.
- Pasuje idealnie - pocierała go i oglądała jak ślicznie wyglądał na jej dłoni , jaki był wyjątkowy i nieskazitelnie błyszczący.
- Myślisz ze po co wypytywałem cię o rozmiar palca , sam bym nie odróżnił czy masz 4,5,8 nie znam się na Tych pierdołach - wywrócił oczami a ona zaśmiała się całując jego policzek.

niedziela, 26 grudnia 2010

Znaczące ogłoszenie !!!

Poproszono mnie o napisanie dalszych losów pary z poprzedniego opowiadania. Więc oznajmiam zgadzam się. Postanowiłam napisać perypetie dwojga zakochanych , pisać o ich uczuciu które zdaje się przezwyciężyć wszystko, przynajmniej miejmy taką nadzieję. Rozdziały znajdziecie pod tytułem :
"Serca się przyciągają." ( + numer ).
Oczywiście będą ukazywać się inne opowiadania nie związane z powyższym.

Czy podoba wam się ta nowość? Proszę o opinie na moblo lub w komentarzach .
          żródło : demotywatory

Serca się przyciągają. #1

Szykowałam się na impreze. Można powiedzieć że impreze roku, każdy na nią czekał , aż w koncu nadszedł ten dzień. Dobierając dodatki do fioletowej sukienki myślałam o wieczorze. Wyobrażałam sobie przystojnego chłopaka z którym się zdeże wchodząc na sale, będe tańczyć a on obserwując mnie zakocha się .
- Szybciej , już po ciebie są - krzyknęła mama. Biorąc buty w dłoń zbiegłam na dół. Czekała na mnie moja przyjaciółka z chłopakiem.
- Gdzie reszta ? - spytałam.
- Będą na miejscu , dalej - pośpieszała mnie Oliwia. Zakładając płaszcz poprawiłam jeszcze fryzurę , założyłam buty i wbiegłam do samochodu. W środku czekał tata Krystiana.
- Dobry wieczór - przywitałam się i zapięłam pasy. Uśmiechną się do mnie i ruszyliśmy. W samochodzie siedziała koło przyjaciółki. W pewnym momencie szturchnęła mnie delikatnie łokciem i pokazała na swoją torbę. Była w niej wódka i szampan.
- A to nie wszystko - zaśmiała się. Wiedziałam że będzie świetna zabawa , tylko miałam nadzieje że jak wróce rodzice będą spać , albo będę spała u koleżanki . Dojechaliśmy. Wystawiłam jedną nogę po za drzwi i rozejrzałam się. Dookoła wejścia stało pełno osób pchających się. Nazwa clubu migotała na czerwono i niebiesko. Poczułam jak Oliwia mnie popycha, czym dawała do zrozumienia że mam wyjść. Posłuchałam i zwinnym ruchem wyskoczyłam z pojazdu. Pomachaliśmy jeszcze ojcu Krystiana i stanęliśmy w kolejce do wejścia. Większość moich znajomych była już w środku, dziewczyny w ślicznych sukienkach bawiły się tańcem a ja czułam jak moje oczy świeciły się. Nagle na zewnątrz rozpętała się bójka.
- Głupia suka!! - krzyczał pewien chłopak. Obserwowałam go jak odchodził , widziała jak krew leciała mu z nosa.
- Idziesz ? - spytał mnie kolega. Pomachałam przecząco głowom i sama nie wiem dlaczego , mimowolnie pobiegłam za nieznajomym chłopakiem .
- Czekaj ! - rzuciłam kiedy byłam jakieś kilka kroków za nim. Odwrócił się i zdziwiony patrzył na mnie. Czułam jak przeszywają mnie dreszcze, patrzył na mnie uważnie , jakby analizował każdy szczegół mojej twarzy.
- Znamy się piękna? - uśmiechną się szarmancko. Krew powoli zasychała. Odruchowo wyjęłam chusteczkę i delikatnym ruchem otarłam mu plame.
- Sara, jestem Sara a ty ? - powiedziałam cichutko, czułam się sparaliżowana tak jakbym się bała że ktoś zabierze mi tę chwilę.
- Edward - zaśmiał się. - nie no żartuję , Piotrek , mów mi Piotrek , nigdy cię nie widziałem , chciałaś coś? - "żartowniś" pomyślałam.
- Nie jestem fankom zmierzchu , lubie być wyjątkowa - wziął ode mnie chusteczkę ze swoją krwią i rzucił na bok. Nie miałam zamiaru go opierdalać że śmieci, pewnie też bym tak zrobiła.
- Więc Sara - zaczął - dlaczego stoisz tu teraz ze mną zamiast szaleć na imprezie - miał piękne oczy , zielone , zielono - szare , a właściwie zielono-szaro-niebieskie z nutką bursztynu. Tak dokładnie takie. Dumny wyraz twarzy , wyglądał na bandytę , jak z jakiegoś filmu , przyciągał mnie , czułam się jak magnez a on był lodówką , wiem wiem że dziwne porównanie ale tak było. Miał duże namiętne usta , jasne , wydawały się słodkie.
- S..sama nie wiem, tak wyszło. Dlaczego nie wszedłeś tam? Słyszałam jak jakąś laskę wyzywałeś od szmat - byłam ciekawa o co chodzi. W końcu za byle co nie nazywa się blachary blacharą.
- Miałem iść z nią , ale widziałem jak jakiś pedał wkłada jej rękę po sukienkę i liże po policzku - zrobiłam skrzywioną minę.
- Obleśne co nie? - zobaczył że mnie to obrzydziło i to bardzo.
- Taa , to może ... - nie dał mi dokończyć.
- Nie , nie możemy iść razem , wezmą cię za ... zepsujesz sobie reputacje pokazując się ze mną mała - głęboko westchnęłam .
- Nie obchodzi mnie to - pociągałam go za rękę. Silne dłonie nie opierały mi sie , szedł grzecznie za mną. Ubrane miał ciemne jeansy , białe buty z adidasa , białą bluzkę z jakimś napisem i czarną marynarkę. Wyglądał elegancko , pomijam to że było mu widać bokserki , ( w kratkę ) , jasne włosy , mieniły się w blasku Księżyca , nagły przypływ ciepła kazał mi zdjąć okrycie. Weszliśmy do środka. Czułam na sobie wszystkich spojrzenia. "ona z nim?" , " omamił ją? " , " to nie możliwe" , słyszałam szepty. Poprosił mnie do tańca , a tańczył cudownie , pachniał oryginalnymi perfumami , czułam tylko je, narkotyzowałam się wręcz.  Nie pił , nie wypił ani kropli , tylko co jakiś czas wychodziłam z nim na papierosa , lub wychodził z jakimiś znajomymi. Zapach perfum wymieszany z tytoniem ekscytował mnie. Jednak chciałam krzyczeć kiedy objął mnie w pasie , czułam jak wszystko we mnie krzyczy kiedy nasze usta dzieliły milimetry.
- Oszalałaś ? - spytała mnie Oliwia po imprezie.
- Ja? Spójrz na Krystiana , kto tu oszalał - Krystian leżał przy stole , chyba nic nie kapował , nie miał świadomości . Rozdarta koszula rzucała się w oczy , a alkoholem było od niego czuć na kilometr.
-Kocham go, a ty co dopiero poznałaś tego swojego ..-
- Piotra - pod powiedziałam.
- No właśnie ... wiesz co i tak jestem z tobą - powiedziała po czym pomogła się ogarnąc swojemu chłopakowi. Nie wracałam samochodem , Piotrek odprowadził mnie tuż pod dom , obiecał że zjawi się na zajutrz i tak zrobił. Czy wierzycie że zakochałam się? Z każdym dniem kiedy poznawałam go bliżej kochałam go coraz bardziej ...

Coś od siebie .

Cześć. Tak bardzo chciałam dziś coś napisać, ale nie mam weny. Niedługo będzie kolejne badzewne " opowiadanie" , kolejny badzewny post :). Dziękuję za wszystkie miłe słowa , strasznie mi miło że komuś podobają się owoce mojej wyobraźni.

Polecany blog :  http://xdearx.blogspot.com/ 
 żródło : internet/avki 
Pozdrawiam Nofound xoxo .  



sobota, 25 grudnia 2010

" Uwielbiam te twoje fochy "

Zgasiłam światło w łazience i zapaliłam dwie świece. Jedną zwykła, drugą cynamonową. Zapach unosił się w całym pomieszczeniu. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Na kilka sekund schowałam się pod wodę. Wynurzyłam się i w dłoń chwyciłam kieliszek czerwonego wina. Popijałam powoli , czułam jak paruję. Lustra zasłaniała mgła. Do uszu wsadziłam dwie białe słuchawki i zatonęłam w melodii piosenki. Relaksując się i wcierając w siebie różne żele usłyszałam jak ktoś energicznie puka w górne okno. Zerwałam się najszybciej jak potrafiłam i zbiłam swój ulubiony kieliszek. " cholera" krzyknęłam. Zwinnym ruchem biorąc ręcznik z podłogi i chowając się z nim w wodzie i zakrywając się jak małe dziecko pianą dostrzegłam kogoś za oknem.
- Zboczeniec !! - wydarłam się . Rzuciłam pierwszym lepszym szamponem w okno. Postać znikła i usłyszałam dzwonek do drzwi. Powoli wychodząc z wanny obserwowałam czy nikt mnie nie podgląda. Ubrałam bieliznę i przebiegłam do pokoju, założyłam na siebie białe leginsy i pierwszy lepszy sweter. Koło wyjścia stała miotła którą jeszcze tego samego dnia sprzątałam. Otworzyła drzwi i bez wahania machnęłam celując w stojącą przede mną postać.
- Sara!! - wykrzykną. To był mój chłopak.
- O Jezu , przepraszam kochanie , o boże boli cię ? -
- Nie kurna , trzymam się za Głowę tak dla jaj!! - powiedział kpiąc ze mnie. Zmieszana wprowadziłam go do środka.
- Usiądź przyniosę ci lód! I coś ciepłego i może jeszcze .... - przerwał mi wybuchem śmiechu .
- Oj kocie , kocie - mówił nadal śmiejąc się.
- No co ? - popatrzyłam na niego zdziwiona. - Nie trzeba było pukać mi w okno kiedy nago siedziałam w wannie! - szybko dodałam.
- Przepraszam - uśmiechał się - ale nie trafiłaś we mnie tylko w doniczkę stojącą obok - znów wybuchną śmiechem.
- Sam sobie przynieś coś do picia ! - krzyknęłam - Baran - powiedziałam cichutko to siebie po czym wyszłam z pokoju. Usiadłam na fotelu włączając telewizor. Nic ciekawego nie leciało ale jakoś nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Dlaczego go nie wyprosiłam? Sama nie wiem , może dlatego że to mój chłopak! Nie ważne.
- Kochanie , słoneczko najdroższe , kluseczko - usłyszałam .
- Kluseczko?! I uważasz  że to poprawia Twoją sytuację.? - wydukałam opychając się żelkami. Po cichutku zakradł się do pokoju i zakrył mi oczy.
- Weź przestań - powiedziałam odpychając jego męskie dłonie.
- Uwielbiam te twoje fochy skarbie - szepną mi na ucho po czym obdarował pocałunkiem. Uśmiechnęłam się czując jak stado motyli wibruje w moim brzuchu. " żałosne" pomyślałam. Jeszcze miałam motyle , jeszcze przechodziły mnie dreszcze choć już byłam z nim , choć już był mój. Nie ważne , kto powiedział że miłość kończy się wtedy kiedy dwie osoby są w związku? Według mnie miłość w tym momencie się zaczyna.
- Kocham cię - nieśmiało wyjąkałam odwracając od niego głowę.
- Hej , ja ciebie też i to bardzo. - usiadł koło mnie i pocałował . Tak zachłannie jakbym zarz miała uciec, ale ja nie miała takiego zamiaru.


http://www.formspring.me/noofound  ( pytajcie o co chcecie )

Wszyscy są tacy sami.

- cześć - wydukałam siedząc na ławce.
- cześć, wiesz po co chciałem się z tobą zobaczyć - usiadł koło mnie i chwycił moją rękę. Czułam jak bladnę, starałam się nie płakać i być najsilniejszą dziewczyną jaką kiedy kolwiek znał.
- nie mam pojęcia - skłamałam. On dobrze wiedział że kłamie, w końcu znał mnie na wylot. - może mnie oświecisz? - dodałam po chwili milczenia. Wziął głęboki oddech.
- Alex... musimy poważnie porozmawiać. Każda chwila spędzona z Tobą była wspaniała... - przerwał , puściwszy moją rękę. Zakrył twarz po czym znów chwycił mnie za rękę.
- Była? - zapytałam.
- Jest, nigdy nie zapomnę o tych wszystkich pięknych momentach, wszystkich wspólnych kolacjach , pocałunkach czy spacerach. Tegorocznych wakacji też nie zapomnę.- mówił bardzo wolno, niby spokojnie a jednak wyczuwałam nerwy. Nie dziwiłam mu się. Ja też się denerwowałam.
- Przejdź od razu do rzeczy!! To koniec prawda? - krzyknęłam w końcu wstając z ławki.
- Przepraszam - szepną. Ledwo usłyszałam te magiczne słowo. Mimowolnie zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach. W pewnym momencie otarł je. Nadal przechodziły mnie dreszcze na jego dotyk , a nawet na sam widok. Ogarniała mnie taka bezradność , taka niedorzeczna bezradność. Nic nie mówiąc odeszłam.. Co jakiś czas się obracałam mając nadzieję ze idzie za mną że nadal mnie kocha. Za pierwszy razem kiedy się odwracałam widziałam jak stał przy "naszej ławce" , patrzył przed siebie. Myślałam o tym jaka byłam głupia. Uwierzyłam że to będzie trwało wiecznie.Zawsze chciałam przeżyć swoją własną komedię romantyczną , być bohaterką z przepięknych książek o wielkiej miłości. Byłam realistką. Nie pałałam uczuciem do aktorów , muzyków czy sławnych projektantów. Nie obchodziła mnie miara społeczna jaką posługiwała się duża część dziewczyn, przy najmniej tych których znałam. Weszłam do domu. Nikogo nie było. Niezdarnie zdejmując buty o mały włos nie przewróciłam się o zabawkę dla psa leżącą na samym środku korytarza. Podeszłam do barku. Był pełen. Sama nie wiedziałam czy chcę się upić. Szczerze nie miałam najmniejszego zamiaru. Jednak wzięłam już otwarte czerwone wino , duży kieliszek i nalałam sobie do połowy, potem więcej i więcej aż się z niego wylewało. Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości. " to on " pomyślałam od razu i zrywając się z kanapy pobiegłam do torby. Przeszukując ją całą w końcu wygrzebałam telefon. " zaraz u ciebie będę " . Była to Jane. I rzeczywiście po około dziesięciu minutach była u mnie.
- On cię zdradza - powiedziała na wejściu - i czuję od ciebie alkohol - dodała .
- nie przesadzaj , to tylko wino - broniłam się.
- Dobra , nie ważne. On cię zdradza - podniosła ton.
- Ja już z nim nie jestem - myślałam że wybuchnę płaczem. Czułam jak cisnął się płacz w gardle.
- Od kiedy ?? - spytała , drapiąc się po brodzie. Zawsze tak robiła kiedy nad czymś się zastanawiała.
- Od dziś. Od około piątej.
- Sukinsyn ! - burknęła zdenerwowana.
- Dlaczego? W końcu nie może zawładnąć nad swoimi uczuciami! - rozzłościła mnie. Uwarzałam że skoro ja nie mogę powstrzymać swojej miłości to i nie jego wina że on już jej do mnie nie żywi.
- Tak? To dlaczego o szóstej widziałam go z tapeciarą? - przytuliła mnie. Najmocniej jak potrafiła, a przy najmniej tak mi się zdawało. Nie mogłam uwierzyć że od razu się spotkał z nią. Nie chciałam jej obrażać.
- Suka ... -szepnęłam do siebie .
- No .. - przytaknęła Jane.
- Jednak wolał ją . Zdradzał mnie. ? -
- Chyba nie. Wydaje mi się ... - przerwała.
- Mów!! Nie przerywaj!! Powiedz mi!! - krzyknęłam , nie panowałam na emocjami.
- Znudziłaś mu się - powiedziała cichutko - wiesz jak to faceci... - nie dałam jej dokończyć. Wybuchnęłam płaczem , już nie mogłam zmieścić tego wszystkiego we mnie. Nie dałam rady już obciążać mojego serca, nie mieściło się w piersi.. poczułam jak się łamie.

piątek, 24 grudnia 2010

Zdrada zawsze boli. Zawsze .

Szłam nieodśnieżnych chodnikiem, dumna z podniesioną wysoko głową. Czułam jak pod moimi stopami ugina się śnieg i wsłuchiwałam się w ten specyficzny dźwięk. Lubiłam go , lubiłam to że słyszę go tylko zimą. Czarne szpilki głęboko schowane w torebce obijały się o pomadki, lusterko i jakieś bzdury. Niebo już robiło się szare, na ulicach zapaliły się kolorowe lampki, zielone , czerwone, niebieskie. W oknach sklepowych widniały obrazy reniferów , gwiazdorów i bałwanów. Niektórzy kończąc pracę ze szczerym uśmiechem zamykali sklep śpiesząc się do ukochanej rodziny. Wybuchnęłam śmiechem kiedy potknęłam się o dużą zaspę. Słyszałam śmiechy dzieci bawiących się w śniegu i ich rodziców wołających do domu. Przechodziłam koło pary staruszków. Szli bardzo powoli z powodu śliskiego podłoża. Pani trzymała swojego małżonka pod ramie, spoglądając co jakiś czas na jego uśmiech, tak ciepły. W lewej ręce trzymałam złotą plastikową torebkę a w niej owinięte kokardą opakowanie od perfumu marki Playboy'a. Wiedziałam że on kocha ten zapach tak samo jak ja. Przyśpieszałam kroku z każda chwila, byłam coraz bliżej jego przytulnego domu. Weszłam na klatkę. Rozejrzałam się czy przypadkiem nie idzie wyprowadzić psa. Pięknego, ogromnego psa. Uwielbiałam się w niego wtulać, czasem nawet mój zazdrośnik zażucał mi że wolę przytulać psa po czym żucałam się na niego namiętnie całując i przygryzając słodkie wargi. Zdjęłam ciepłe buty i założyłam szpilki w których , nie przeczę wyglądam zajebiście. Przejżałam się w lusterku, poprawiłam fryzurę i delikatnie makijaż. Po schodach szłam powolutku. Serce biło mi jak szalone. Pierwsze święta razem. Przypomniałam sobie jak równy rok temu , 22 grudnia pierwszy raz podarował mi pocałunek. Nie będę opisywać teraz tych wszystkich przeżyć... ważne że to miały być nasze pierwsze święta spędzone razem. Już myślałam o czerwonym winie i jego najlepszym roczniku, nowym kominku i szklanym stole. Stałam już przed jego drzwiami. Zapukałam dwa razy aż mi otworzył. Zobaczyłam go stojącego w samych bokserkach.Były czerwone w białe kropki. Zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam. Patrzył na mnie ździwony.
- Cześć kochanie. Tak wcześnie? - przepuścił mnie niechętnie wpuszczając do środka.
- Tak. Umawialiśmy się na tę godzinę . Czy to źle że przyszłam pięć minut wcześniej. Ah ta twoja dokładność - uśmiechnęłam się zdejmując płąszcz i rzucając na wieszak. Na kanapie zobaczyłam różowy jedwabny szlafrok. " może nie zdążył zapakować" pomyślałam. Usiadłam więc w czerwonym okrągłym fotelu, założyłam nogę na nogę i patrzyłam na ukochanego.
- Y , tak oczywiście. No wiesz przez te pięć minut ubrałbym się słońce - podrapał się po karku i szedł w stronę sypialni.-
- Dobra, dobra. Śliczne masz te bokserki - powiedziałam zdejmując szal i żucając go na kanapę.
- Ja zaraz wychodzę słoneczko, było wspaniale, do zobaczenia po świętach, zadzwoń do mnie kiedy ta twoja wyjedzie - ktoś zawołał z łazienki. Nagle otworzyły się od niej drzwi , najpierw para wyłoniła się następnie postać młodej kobiety. Niska blondynka o dużych piwnych oczach owinięta w biały ręcznik mojego chłopaka. Wstała i patrzyłam na nią nie dowierzając.
- Dobra już się ub ... - nie dokończył. Po policzku spłynęła czarna łza, Rzuciłam prezentem dla niego o ziemię. Usłyszałam trzask drogiej butelki.
- Jak mogłeś... w Świętą! Tu draniu! A ty suko wynoś się stad! Tania szmata!! Kurwa mać wynocha!! - zaczęłam krzyczeń. Wypchnęłam ją przed drzwi rzucając w nią jej szlafrokiem. Wbiegłam do sypialni , zobaczyłam rozżucone rzeczy. Biały stanik i majtki , obok spódniczka i czarna bluzka z napisem "Zara". Wszystko wzięłam w dłoń i pchnęłam jej w twarz po czym trzasnęłam drzwiami tak że cały apartament się zatrząsł.
- To nie tak , kochanie . - próbował mnie przytulić. Zaczęłam go okładać pięściami. Biłam jego klatkę piersiową , okładałam dłońmi jego twarz z całej siły. Na jego białej koszuli pojawiły się czarne smugi.
- Wiesz co ?? Kurwa sama nie wiem jak to powiedzieć , co ci wygarnąć. Dlaczego? Wydaje mi się że to banalnie głupie pytanie. Absurdem było zaufanie ci!! Wiedziałam że każdy jest taki sam a jednak do cholery jasnej uwierzyłam że ty akurat jesteś inny! Dziś jest boże narodzenie a tobie dziś w nocy ssała kutasa jakaś dziwka!! Pierdol się skarbie !! - wyrwałam się z jego objęć. Wybiegłam z domu , biorąc w jedną rękę torbę i płaszcz. Nie żałowałam tej sceny wiedziałam że skurwielowi się należało. - Cholera - krzyknęłam kiedy poczułam jak ułamał się obcas. Zdjęłam buty i przez całą drogę powrotną trzymałam je w dłoni. Nie miałam Ochoty ubierać drugich butów nie miałam siły , gołymi stopami szłam po zimnym śniegu wręcz biegłam. Dręczył mnie smutek i dusiłam się płaczem. Chciałam krzyczeć! Co chwile dzwonił telefon a na wyświetlaczu " skarb :** ". Czego on chciał nie miałam pojęcia i tak dobrze wiedziałam co się stało. Po prostu mnie zdradził , po prostu mnie cholernie zranił i złamał serce bez litośnie. Rozprysłam się na miliony małych kawałków , których nigdy nie pozbieram.
- przepraszam , kocham cię , nie chciałem - usłyszałam jak krzyczy.
- wsadź sobie w dupę te przepraszam - wybuchnęłam . nie wybaczę mu tego , nigdy choćbym nie wiem jak go kochała , nie wybaczę że inna go całowała podczas kiedy mnie mówił że jestem jego przeznaczeniem .

czwartek, 23 grudnia 2010

Początki miłości .

Usiadłam w ostatniej ławce, tym razem sama. Koleżanki zdziwione moim zachowaniem pytały dlaczego, ale ja tylko powtarzałam" nie ważne" . Rozpoczęła się lekcja. Ze względu na miejsce jakie sobie wybrałam pani nie zwracała na mnie szczególnej uwagi. Nerwowo machałam długopisem wpatrując się w okno. Obserwowałam spadające płatki śniegu, chodzących panów po dachu którzy i tak na darmo zrzucali z niego śnieg. "pff i tak napada więcej" drwiłam z nich w myślach. Co kilka minut spoglądałam na zegarek. Nie mogąc doczekać się męki w szkole i spokojnego powrotu do domu. Nagle ktoś zdyszany wbiegł do klasy.
- O.. witam pana Szymona. Miło że w końcu pan się zjawił - powiedziała nauczycielka mierząc chłopaka.
- Ta , przepraszam , ale autobus się spóźnił - wydusił z siebie po czym usiadł ze mną w ławce . - co ty tu robisz?- szepną. 
- Szymek, ok spoźniłeś się i tak masz nieobecność., ale chłopie nie rozmawiaj i nie przeszkadzaj w moich zajęciach - krzyknęła zdenerwowana polonistka po czym zaczęła pisać coś na tablicy. Szturchną mnie łokciem , spojrzałam na niego czując jak się rumienię. Nieśmiało się uśmiechnęłam i znów odwróciłam głowę. "Nareszcie" pomyślałam kiedy tylo usłyszałam dźwięk dzwonka.
- No, no , dużo nie wyniosłeś z tej lekcji. - zaśmiałam sie zarzucając plecakiem na ramie.
- Ty chyba też nie. Dlaczego usiadłaś w mojej ławce? To znaczy możesz ze mną siedzieć ale sam fakt.
- Usiadłam tu bo nie mam ochoty udzielać się dziś towarzysko, czuję się nie swojo, ale przesiądę się na swoje miejsce. 
- Nie, nie usiądź ze mną!! - chwycił mnie nadgarstek i uśmiechną się łobuzersko. Kiedy spojrzałam na w jego oczy zobaczyłam te prześliczne tęczówki które zawsze wywoływały u mnie dreszcze. Nigdy nie spodziewałam się że będę z nim na tyle blisko żeby móc przyjżeć się jego ujmującym oczkom. Całą przerwę wypytywał mnie o moje samopoczucie i dlaczego usiadłam w tej ostatniej ławce. Na lekcjach skupiałam się głównie na zapachu jego orginalnych perfum i męskich kościach policzkowych. Nie chciałam robić sobie wstydu i powstrzymałam się od rysowania krzywych serduszek na marginesach , w końcu dziś siedział tuż obok , dotykał mnie ramieniem i słyszałam jego cichy oddech. Z szatni też wyszliśmy razem.
- Fajnie że dziś ze mną usiadłaś. Jutro chyba już Patryk będzie - zagdał przy wejściu. Zaśmiałam się.
- Boże! Jutro jest spobota. 
- A no właśnie. Ja miałem na myśli poniedziałek. Co za różnica. Jakie masz plany na dziś wieczór i jutro?
- Dziś film na tvn i kubek kawy, jutro film na polsacie i kubek herbaty - uśmiechnęłam sie zdając sobie sprawę z mojego żałosnego weekendu.
- To moze dziś kino? A jutro spacer i śmianie się do łez - zaproponował perfidnie patrząc się na moje usta. - Tak dlaczego nie - odpowiedziałam i wbiegłam do auta rodziców. W domu nawet nie wchodziłam na gadu-gadu nie chciałam zepsuc czegoś na tym dyurnym komunikatorze i tak dostałam sms że w piątkowy wieczór on ma trening. Na zajutrz wieczorem , ubrałam moje rzęsty najukochańszym tuszem, rózem machnęłam policzki , przeczesałam włosy. Z ubraniami gorzej, nie stroiłam się. Założyłam ciepłe kozaki, czarne leginsy i szarą tunikę . Wychodząc oglądałam się sto razy w lustrze wiedząc że on nie ma takiego problemu. Myślałam " pewnie znów będzie miał szarą bluzę z cropa i poszarpane ciemne spodnie". Pośpiesznym krokiem szłam na spotkanie. Już na mnie czekał
- Cześć, co tam?- zarzucił od razu. Zaczeliśmy rozmawiać.Z początku głownie o szkole. Byliśmy ze sobą bardzo długo, odprowadzając mnie trzymał mnie za rękę o czym dowiedziałam się dopiero w nocy kiedy myślałam o każdym detalu spotkania.
- Okey, tu mieszkam - powiedziałam już żegnając się z Szymonem.
- Tak, dzięki za spotkanie , było zajebiscie - śmiejąc się nie puszczał mojej dłoni.
- Może .... - 
- jeszcze się zobaczymy? tak janse, - nie dając mi dokończyć. Patrzylismy sobie w oczy. Wydawało mi się to takie banalne i bez sensu. Czułam , a właściwie to nie czułam gruntu. Niebo wydawało się ciemniejsze a gwiazdy większe i bliższe moim ramionom. Puścił mnie.
- To cześć - powiedzieliśmy obydwoje odwracając się . Chwytałam już za klamkę, a nagle w ułamu sekundy chwycił mnie za biodra odwrócił i piocałował. Tak namiętnie , tak starsznie namiętnie. Nie mogłam złapać tchu, czułam jego delikatne usta i zwinny język stykający się z moim. Przez kilka sek staliśmy przy sobie z lekko rozchylonymi ustami żeby odetchnąć. Zimnymi palcam chwycił mnie za kark , odsłaniając moją szczupła szyje. 
- Przepraszam - szepną na ucho. - Jesteś ... tak cholernie inna od wszystkiego co do tej pory znałem, wiem że nie pierwszy Ci to mówie ale strasznie mi się podobasz - wiedziałam, że nie ma dowagi mi powiedzieć że mnie kocha i wiedziałam że jest na to o wiele za wsześcnie. Głęboko oddychając , żeby nie powiedzieć dławiąc się powietrzem patrzyłam na jego trzesoce sie rece i wlosy na ktorych lezaly pierwsze tego wieczoru platki sniegu.
- Nie masz za co, ty mi tez. Nie wiem co powiedziec ... chce to powtorzyc. - podniosłam kąciki ust. Podarował mi prawie niewyczuwalnego buziaka w policzek i odszedł. Weszłam do domu opierając się o drzwi... 

Przyjaciel to coś więcej niż tylko człowiek.

Po awanturze z ojcem wybiegła z domu zakłądając na siebie tylko swój czarny płaszcz który leżał na fotelu obok drzwi. Ze łzami w oczach myślała o tym jak alkohol może zmienić człowieka. Od kilku miesięcy nie pił, było normalnie jak w zwyczajnej kochającej się rodzinie. Nie zawsze starczyło na wszystko pieniędzy ale nie potrzebne były jej co miesiąc nowe buty czy ubrania. Przeszukała kieszenie swojego nakrycia gdzie znalazła tylko gume do żucia, słuchawki i kilka złotych. Mocno zacisnęła w dłoni woreczek ogrzewający i szła prostą drogą przed siebie. " Dlaczego nie może być normalny". Przeczuwała że zaraz zacznie płakać, zagryzała wargi ze smutku i nienawiści jaką w tej chwili żywiła do ojca. Każdy normalny facet z imprezy z kolegami wraca normalnie, co prawda ma wypite ale kładzie się spać by na drugi dzień być trzeźwym i nie sprawiać kłopotu rodzinie a on? Nie dość ze wrócił najebany w trzy dupy to zasną na podłodze zaczą wyzywać domowników od najgorszych. Jedynym pozytywem było to że niekogo nigdy w życiu nie uderzył, tylko był strasznie mocny w gembie. Kidy tak się mówi wszyscy się śmieją że tylko ktoś umie pocisnąć a nie dojdzie do rękoczynów ale tu było to na szczęscie jego żony i córki. Prezchodząc obok parku rozjerzała się wuarznie czy nie siedzą jacyś bezdomni ani podejrzane typki. Teren był czysty więc postanowiła usiąś na pierwszej ławce stojącej pod przepiękną bezlistną wierzbą, tak zwaną płaczącą wierzbą. Oddychała głęboko, obserwowała jak biała mgiełka wydostawała się z jej ust. Włączyła muzykę i wkładając słuchawki do uszu okryła twarz dłońmi. Po policzkach pociekły jej słone łzy, nie miała siły ich otrzeć , przestawała czuć swoje suche i zmarźnięte usta i czerwone od zimna uszy. Dostała sms'a. " cześć, gdzie jesteś? byłam po ciebie ale cię nie zastałam. gdzie cie powiało?". Uśmiechnęła się. Ucieszył ją fakt żę jednak ktoś pamięta o jej istnieniu. Wybrała numer i zadzwoniła. - cześć, ja jestem w parku. przyjedziesz? - spytała jąkając się z zimna.- tak , zaraz będę, płakałaś? - po prostu przyjdź - rozłączyła się. Jej przyjaciółka wiedziała ze coś się stało, była świadoma jej problemów ze starym, tak samo jak i wiedziała o wszystkich innych jej kłopotach. Usłyszała czyjeś kroki. ODwróciła się i ujrzała postać swojego anioła. Pomachała dłonią na przywitanie i usiadła prosto. - co się stało?? - krzyknęła już z daleka jej koleżanka. - sama wiesz... stary znów się najebał jak świnia, nie mam już siły! ciągle myślę dlaczego on nie panuje nad sobą! dobrze wie że nie powinien pić, dobrze wie ... - zaczęła szeptać.- ej cicho , cicho , jakoś to będzie , dobrze wiesz że przestanie pić , ostatnio też przestał - npo właśnie ostatnio!! widzisz, znów do tego wrócił. nie zabraniam mu z mamą chodzić na jakieś tam męskie wieczory czy jak tam te durnie to nazywają ale ... - nagle jej przerwano. - wiem. wiem kochanie że jest ci ciężko, ale pamiętaj że jesteś silna , tak samo jak twoja mama i ze wszystko sie ulozy. pamietaj ze zawsze masz we mnie wsparcie i ze z kazdej sytuacji jest wyjscie. moge ci obiecac ze w koncu twoj ojciec przejzy na oczy , a jezeli znow z jakiej imprezy wroci pijany mozesz przyjsc do mnie, albo mozesz isc z mama do twojej babci! pamietaj ze macie przyjaciol i ze zawsze macie sie do kogo zwrocic - powiedziała jej przyjaciółka po czym delikatnie podnosząc kąciki ust objęła ją. Czuła jak zalewa jej rękaw morzem łez ale wiedziała że nie przeszkadza jej to, wiedziała że może siedzieć z nią nawet całą noc .

środa, 22 grudnia 2010

Naiwność .

Rano obudził mnie głośny dźwięk telefonu. Spojrzałam na zegarek,który wskazywał 6;00. Budzik miałam nastawiony na 8;00, jeszcze się cieszyłam że dziś do szkoły idę później. Spojrzałam na ekranik a tam wyświetliło się jego imię. Zszokowana odebrałam.-halo?- powiedziałam z nutką strachu w głosie, co tak naprawdę było nutką zdziwienia- cześć, wiem że wcześnie ale mam autobus i tak sobie pomyślałem że może nie śpisz ... - nie śpię, nie mogłam dziś akurat zasnąć - skłamałam. Nie chciałam aby myślał że mnie obudził , jeszcze by zaczął przepraszać zamiast od razu przejść do rzeczy.- może być chciała... wiem że jest zimno i wcześnie , ale może przyszłabyś na przystanek i ze mną posiedziała - oczy otworzyły mi się ze zdumienia, poczułam dziwny ucisk w żołądku - yhm , no ok, przyjdę - ok to czesc, do zobaczenia - rozłączył się. Popatrzyłam w lustro niespodziewane ujrzałam uśmiechniętą twarz, po mimo ciemnego nieba ona rozjaśniała wszystko dokoła. Ubrałam się szybko , ogarnęłam fryzurę , wiedząc że ciepła czapka i tak ją zepsuje i wyszłam z domu w jedną dłoń biorąc torbę a w drugiej trzymając telefon i sprawdzając godzinę. Szłam szybkim krokiem, spodziewałam się tego że jeszcze go nie będzie , w końcu w taką pogodę autobusy nie ruszają się szybko. Dochodząc do przystanku rozglądałam się szukając jego postaci. Zobaczyłam siedzącego go z kolegą na murku. Szturchną go i pokazał na mnie. Z łobuzerskim uśmiechem krzykną "cześć co tu robisz?". Słysząc to pytanie podskoczyło mi ciśnienie. " Jak to?" pomyślałam.- No miałam tu do ciebie przyjść , prawda??  - roześmiał mi się w twarz - kurcze, mała nie myślałem że przyjdziesz. - jak to? to po co dzwoniłeś ?? myślisz że po cholerę ci mówilam ze przyjdę co? - spojrzałam na niego surowym wzrokiem i zmierzyłam od Góry do dołu. Zmarznięte ręce schowałam do kieszeni i odwróciłam się na pięcie machając głową." boże, jaka ze mnie skończona idiotka, jak mogłam uwierzyć że chciał mnie zobaczyć do tego jest tu ten jego super kolega". - hej, zaczekaj! - krzykną. - wal się !! - wydusiłam z siebie idąc w stronę drzwi szkoły. - nie usiądziesz tu z nami? już do budy idziesz? - a co kurna? mam tu siedziec z kims kto zrobił ze mnie idiotkę i jego durnym kolega? raczej do chaty nie wroce ... - otworzyłam drzwi do szkoły i niemal wbiegłam do środka, - co za młotek- szepnęłam do siebie. Rozbierając się z kurtki poczułam wibracje telefonu w mojej prawej kieszeni. Rozdrażniona zachowaniem mojego uroczego a za razem bezczelnego kolegi wyciągnęłam komorke i odczytałam wiadomość."no chodź, coś sobie ubzdurałaś, :**". Ukucnęłam przy ścianie , rzucając torbą. Po mimo tego że oznajmił mi że coś sobie ubzdurałam w mojej głowie zaczęło wirować na buziaka zawartego w tej wiadomości. Nie miałam siły się podnieść, złość i zauroczenie przeszywało mnie nie dając pomyśleć.  Podeszła do mnie moja kumpela - tej , wstawaj zaraz lekcja- podała mi rękę i pomogła wstać. - tak wiem, wiem już dię tylko wezmę torbę- ok - wróciłam do szatni, podniosłam torbę i zobaczyłam go jak wchodził do szkoły. - czekaj!- krzykną gdy mnie zobaczył. Uśmiechając się do niego , drwiąc z tego że ma czelność się w ogóle do mnie odzywać. Nie zwracając uwagi na to jak za mną biegnie szłam przed siebie, kiedy już miałam chwytać za klamkę od klasy chwycił mnie za ramie - o co ci chodzi? - słucham?? - oburzona patrzyłam na jego głupotę. - wiesz zastanów się , dzwonisz do mnie o mega wczesnej porze a teraz o co mnie chodzi? boze... przed chwila chcialam z toba pogadac .. myslalam ze to cos waznego skoro chcesz abym z toba byla tu nagle patrze jak siedzisz z kolega i pytasz co ja tu robie.. - no glupio yszlo , sory ale spotkamy sie dzis po szkole - yy masz trening- yy, skad wiesz? - clowieku nie bedziesz ze mnie robil idiotki!! wal sie , - weszłam do klasy trzaskając drzwiami. Pani wytpytując mnie o spóźnienie krzyczała coś o odpowiedzialnosci. Usiadłam w drugiej lawce i patrzylam w okno , troche zalujac ze nie zgodzilam sie z nim spotkac. Moze nie chcial ze mnie zrobic idiotki tylko opuscic trening ... raczej nie


 

wtorek, 21 grudnia 2010

Trudno unikać uczuć ?

Pamiętam jak na każde Twoje spojrzenie przechodziły mnie dreszcze, jak serce przyśpieszało, jak tętno podskakiwało i wszystko do okoła nie było ważne. Liczyłeś się tylko ty i świat w którym razem mogliśmy być. Nieświadomie z początku podarowałam Ci całą siebie, wszystkie moje gesty, ruchy nałogi, uczucia i przyzwyczajenia. W moim małym serduszku pojawił się prześwit nieśmiałej nadziei,która wystarczyła do bezsennych nocy i nierealnych marze o tobie. Zawstydzałeś wszystkie moje myśli i sny. Czułam że kiedy pojawiałeś się w mojej głowie oblewała mnie fala rumieńców a temperatura podskakiwała. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czułam Twoją obecność i twój cichy oddech. Nie wierzyłam w bajki, nie wierzyłam w to że przeciwieństwa się przyciągają. W końcu to przeciwieństwa , ogień i woda , noc i dzień, uwarzałm że dwa inne całkiem światy , oddalone od siebie o setki mil nie mogą tak nagle, po ptostu połaczyć się w jeden. Coraz częściej zastanawiałam się co tak naprawdę o mnie myślicz, czy kiedykolwiek w swojej głowie przemknęłam ci ja, tak beztrosko i potajemnie. Czy kiedy spotkaliśmy się przypadkowo na ulicy byłąm jedyną myślą w Tobie , choć przez te kilka sekund po zwykłym "cześć". Nie chciałam się zakochwiać , nie chciałam pisać serduszek w zeszyscie ani patrzeć w gwiazdy , nucąc jakąś przymulającą piosenkę.  Nie chciałam być kolejną która się w tobie zakocha , która będzie sobie doskonale zdawać sprawę z tego że nic dla ciebie nie znaczy i że jesteś zbyt.. jakby to nazwać... dumny? A może tchórzliwy? Tak, wydaje sie , że tchórzliwy to dobre słowo. W końcu boisz się okazywać uczucia. W końcu co by pomyśleli znajomi widząc cię z dziewczyną która nie ma ani jednej bluzki z h&m'u czy spodni z zary. Nie do wiary że uchoddzący za odważnego,aroganckiego i za razem uroczego chłopaka jest zwykłym palantem.Nie chcę Cię wyzywać od najgorszych bo w końcu nie o to chodzi.. chodzi dokładnie o to że patrzysz na świat w całkiem inny sposób niż ja. Inaczej postrzegasz słowo "sława", "szacunek". Ja daże szacunkiem wszyskie utalentowane pisarki, wybitnych sportowcó czy choćby koleżankę któa rozumie te arcy trudną matematykę,a ty? Ty szacunkiem dażysz chłopaka który na lekcji żucił w panią od fizyki oplutym papierkiem. Ok, szanuj go ja też go szanuje ale z powodu że jest człowiekiem, równym mnie, nie obchodzi mnie czy pod spodem ma podarte gacie czy skarpety, a ty gdybyś zobaczył że co kilka dni nosi tę samą bluzę od razu byś zaczą go wyśmiewać ze swoimi kumplami. Rozpatruję teraz twoje wady i zalety. Kocham cię za to że masz przyjaciela któremu jesteś oddany, któremu ufasz i on tobie , z którym poszedłbyś na koniec świata i jeszcze dalej. Takich ludzi podziwaiam bo nie ma większego skarbu niż przyjaźń, prawda.? Czy ja wspomniałam że cię kocham? No dobra więc kocham cię..

nofound / ps. skoro dla mnie nic nie znaczy kim jesteś to , to że masz inny świat także nic nie zmienia.